Łowienie szczupaków w trollingu może się wydawać nudne, jednak gdy robimy to w pełni świadomie i bierzemy pod uwagę wszystkie czynniki, to z pozoru nieciekawa metoda staje się pełną wyzwań przygodą, kiedy to na każde branie czeka się z głęboką wiarą w sukces.
Łowię przy zimowiskach białorybu
Aby łowienie w trollingu było skuteczne, nie może być przypadkowe. Tylko przemyślana strategia pozwoli nam osiągać powtarzalne wyniki. Oczywiście, nawet rekreacyjne pływanie z zarzuconą za łodzią przynętą może nam przynieść branie. Jednak zdecydowanie lepiej zwiększyć swoje szanse na sukces, odpowiadając sobie na kilka podstawowych pytań. Przede wszystkim warto zastanowić się nad wyborem dobrego łowiska. O tej porze roku możemy liczyć na brania szczupaków zarówno w płytkich, jak i głębokich zbiornikach. Chodzi bardziej o wytypowanie partii wody, w których aktualnie przebywają drapieżniki. W niektórych łowiskach będzie to 10 m w toni, a w płytszych np. 2,5 – 4 m tuż nad dnem. Wszystko zależy od układu głębokości.
Na koniec sezonu odwiedzam głównie głębsze jeziora, które są o tej porze roku bardziej czytelne. Białoryb i drapieżniki kumulują się na znacznie mniejszych przestrzeniach niż ma to miejsce w cieplejszych porach roku. Są to łowiska, w których przez większość sezonu bardzo trudno dobrać się do dużych drapieżników, które często zmieniają miejsca żerowania i podążają za dynamicznie przemieszczającą się w toni ławicą drobnicy. Jesienią dużo łatwiej zlokalizować szczupaki pod chmurami niewielkich ryb, które gromadzą się w znacznie większe i regularne skupiska. Ławice rozmieszczone są regularnie, na stałej głębokości, często uwarunkowanej termokliną.
Ciąg dalszy artykułu na stronie 22 WŚ 12/2019.
Zachęcamy również do prenumeraty Wędkarskiego Świata – szczegóły tutaj.