Kto dziś pamięta nęcenie linów kawałkami darni z rosówkami, wygrabianie roślinności w celu przygotowania małego oczka, w którym umieścimy swój zestaw, czy gotowanie na ognisku ziemniaków? Takie łowienie ma swój niezaprzeczalny urok i zapada w pamięc na długo. Wymaga jednego – czasu.
Współcześni wędkarze nieczęsto mogą sobie pozwolić na wielogodzinne zasiadki poprzedzone kilkudniowym nęceniem. Dysponując małą ilością czasu, musimy działać jak komandosi. Kluczowym elementem jest rozpoznanie, a następnie dobór taktyki odpowiedniej do naszego przeciwnika. W tym wypadku grubego, tłustego pana lina.
ROZPOZNANIE ŁOWISKA
Skuteczne łowienie linów wymaga od wędkarza zrozumienia biologii naszego przeciwnika, poznania jego zwyczajów i biotopu, w którym żyje. Żerującego lina łatwo możemy zaobserwować po charakterystycznych bąblach na wodzie ułożonych w jednej linii. Poznanie linowych ścieżek oraz pory ich żerowania znacząco zwiększa naszą szansę na sukces. Dlatego niezwykle istotny jest czas, który poświęcimy na rozpoznanie łowiska i obserwację wody. Gdzie zatem szukać linów? Ryby te uwielbiają płytkie i szybko nagrzewające się miejsca. Małe, muliste jeziorka, wolne kanały czy rzeki, w których występuje roślinność, będą zdecydowanie ich ulubionymi kryjówkami. Cała strefa litoralu dużych jezior również będzie odpowiednim miejscem do zasiadki. Nie szukajmy linów na środku jeziora. W tym miejscu będą niezwykle rzadkim gościem. Szukajmy ich tam, gdzie mają swoją stołówkę oraz schronienie wśród podwodnej roślinności.
Ciąg dalszy artykułu Bartłomieja Biby na stronie 56 WŚ 04/2020.
Zachęcamy również do prenumeraty Wędkarskiego Świata – szczegóły tutaj.
Zobacz też: