Przed wyjazdem na zasiadkę karpiową staram się wcześniej do niej odpowiednio przygotować. Dobieram oczywiście cały sprzęt taki jak zestawy, żyłki czy plecionki. Jednak najwięcej uwagi poświęcam przygotowaniu zanęty, dostosowując ją do wody, w której będę łowił.
Karpiowych smakołyków obecnie jest tak dużo, że każdy może sobie wybierać codo jakości, rodzaju, kolorów czy wielkości. Mowa tu głównie o kulkach proteinowych ale także o pelletach, orzechach, całej gamie ziaren i różnego rodzaju zanętowych miksów.Najważniejsze jednak jest to, aby zastanowić się nad tym, w jakiego rodzaju wodzie zamierzamy łowić. Ważnym czynnikiem jest też ilość karpi w łowisku i ich zagęszczenie w danym rejonie. Duży wpływ na mój wybór zanęty ma występowanie w danej wodzie drobnicy takiej jak płocie, krąpie czy też duże leszcze. Na podstawie możliwych do przyłowu ryb z góry określam, jakiego rodzaju zanętę i przynętę wybiorę.
Dużo drobnicy
Jeśli wiem, że dany zbiornik obfituje w drobnicę, staram się ją wyeliminować odpowiednią zanętą. Jeśli w łowisku jest sporo płoci i wzdręgi, to wówczas rezygnuję z nęcenia takimi ziarnami jak konopie,rzepak, pszenica. Natomiast nie rezygnuję z grubszych pelletów 16 – 24 mm, kulek proteinowych jak i orzechów tygrysich.Śmiało sypię także twardą kukurydzą dobrze sparzoną nie ugotowaną.
Ciąg dalszy artykułu Pawła Szewca na stronie 38 WŚ 10/2019.