Wędkarstwo podlodowe to specyficzne hobby. Dla jednych jest okazją do rywalizacji i uczestnictwa w zawodach, dla innych aktywną formą spędzania czasu na świeżym powietrzu, a dla większości bywa swoistym stadium przetrwania, łączącym sezon zimowy z wiosennym. Najciekawsze jest to, że wchodząc na lód podejmujemy swego rodzaju ryzyko, nieźle przy tym marznąc. A wszystko po to, by złowić kilka małych i średnich ryb. Jednak to właśnie te delikatne brania i zabawna wręcz miniaturowość sprzętu powoduje, że uruchamiają się w nas emocje, zupełnie inne niż te ładujące nas w ciągu całego sezonu.
Podlodowy epizod
Specyfika sezonu podlodowego zmienia się wraz ze zmianą klimatu. Trudno już liczyć na długotrwale utrzymującą się, bezpieczną warstwę lodu na powierzchni jezior. Szczególnie w Polsce zachodniej, centralnej i na Pomorzu, gdzie zimy są łagodne, a temperatury poniżej 0oC przeplatają się z dodatnimi. Czasami, od momentu gdy warstwa lodu osiągnie ,,bezpieczne” 10 cm do momentu kilkustopniowego ocieplenia, mija tydzień lub dwa i po chwili zdrowy rozsądek odradza chodzenie po topniejącej tafli. Określenie sezon podlodowy to w ostatnich latach nazwa trochę na wyrost. Zdecydowanie bardziej pasuje podlodowy epizod, który warto dobrze wykorzystać, by zbudować sobie trochę zimowych wspomnień.
Ciąg dalszy artykułu na stronie 20 WŚ 01/2020.
Zachęcamy również do prenumeraty Wędkarskiego Świata – szczegóły tutaj.
Zobacz też: