Już wiele lat temu okonie stały się głównym celem moich wypraw. Poświęciłem im czas, rezygnowałem dla nich z celowego łowienia większych drapieżników, odwiedzałem najlepsze okoniowe łowiska w Polsce i nie tylko. Poznałem wiele ciekawych łowisk, nauczyłem się poznawać je w szybkim tempie i wybierać najlepsze miejsca, które zwykle dawały ryby. Dziś, gdy przypomnę sobie moje najlepsze okoniowe jeziora, nasuwa mi się ciekawy wniosek. Wszystkie akweny, w których łowiłem rekordowe ryby, charakteryzowały się obecnością wysp. To właśnie przy nich łowiłem swoje największe okonie. Dziś przedstawię Wam kilka takich miejsc przy wyspach, które odwiedzam nie tylko w październiku, ale także przez większą część wędkarskiego sezonu.
Garb wcinający się w jezioro
Wyspy są powierzchniowym przedłużeniem dużych podwodnych górek o bardziej lub mniej zróżnicowanych stokach. Opływając wyspę dookoła, można natrafić na wypłycenie, które rozciąga się prostopadle od brzegu i ma długość zwykle do kilkudziesięciu metrów. Można je nazywać na wiele sposobów, począwszy od garbu, podwodnego cypla, wałka czy języka. Takie miejsce to już klasyka, o której pisałem wielokrotnie, jednak nie sposób pominąć tego tematu, omawiając specyfikę jeziorowych wysp. Dlaczego? Ponieważ jest to całosezonowe łowisko okoni, sandaczy i szczupaków o bardzo zróżnicowanym charakterze, dające wiele skutecznych wariantów ustawienia łodzi, z których każdy wydaje się uzasadniony.
W zależności od aktywności ryb można ustawiać się na garbie, u jego podstawy czy wzdłuż niego. Jesienią wolę kotwiczyć u podstawy garbu, mając w zasięgu jego stoki oraz płaski blat bezpośrednio do niego przylegający. Łowiąc w takim miejscu najczęściej używam ripperów o długości około 7–10 cm oraz kogutów, które skutecznie prowokują ryby podczas podbijania ich po twardym dnie. Przynęty prowadzę, dżigując lub przesuwając je w rejonie dna. Początkowo łowię agresywnie, co skutkuje zwykle złowieniem aktywnej ryby już w pierwszym rzucie. Jeśli brania ustają lub nie ma ich wcale, zmniejszam masę główki i prowadzę przynętę subtelnie, przy dnie. Gdy drobnica gromadzi się w ławice zawieszoną w toni, sięgam po twitchbaity z długim sterem i prowadzę je łagodnymi, dłuższymi podciągnięciami. W takich miejscach zawsze łowię z wolframowym przyponem, bo cienki fluorocarbon, kończący moje okoniowe zestawy, przegrywa w konfrontacji ze szczupakami.
Granica roślinności wokół wyspy
W październiku okonie trzymają się jeszcze podwodnej roślinności, dlatego wyspy otoczone moczarką są o tej porze obiecującymi łowiskami. Skupiam się na obszarach wody, w których przebywa najwięcej drobnicy. Niekiedy można ją zlokalizować przy powierzchni gołym okiem, ale w większości przypadków płotki i ukleje pływają nieco głębiej, wśród podwodnej roślinności, dlatego aby je namierzyć, korzystam z pomocy echosondy, ustawiając szeroką wiązkę sonaru. Łódź kotwiczę na granicy zielska i czystego dna. Skraj roślinności to najlepsze miejsce do prezentacji przynęty i efektywnego łowienia okoni. Zdarza się, że okonie atakują na płytszej wodzie, tuż nad zielskiem, ale są tam rzadko i w zasadzie tylko po to, by upolować wysokobiałkową zdobycz. Warto wykorzystać ten moment, lecz trudno przewidzieć, kiedy on nastąpi. Skuteczniejsze jest obławianie granicy roślinności, gdzie znacznie częściej można liczyć na branie. Łowiąc przy zielsku używam agresywnych przynęt twardych. Najczęściej są to duże i średnie cykady, dżerkbaity ze sterem i niewielkie crankbaity wyposażone w grzechotkę. Wśród roślinności trudniej dostrzec rybie przynętę, dlatego potrzebny jest wyraźny impuls hydroakustyczny, by ułatwić drapieżnikom drogę do celu. W słoneczne, październikowe dni, podczas flauty lub niewielkiej fali, warto wykonać kilka rzutów popperem. Co prawda przynęty powierzchniowe kojarzą się głównie z wakacyjnymi miesiącami, ale wczesną jesienią także bywają skuteczne, tym bardziej, gdy łowimy nad zielskiem, a okonie żerują przy powierzchni.
Górka w zasięgu rzutu
Wynurzone z wody elementy krajobrazu są charakterystyczne dla jezior z mocno urozmaiconym dnem. Nic więc dziwnego, że w bezpośrednim sąsiedztwie wysp często można zlokalizować podwodne wzniesienia, które z reguły okazują się świetnymi łowiskami. Tym bardziej, jeśli między szczytem górki i stokiem wyspy tworzy się niezbyt szeroki, głębszy dołek w którym przebywają drapieżniki. Jeśli szerokość dołka jest mniejsza od długości przeciętnego rzutu, a obraz echosondy ukazuje przyklejone do stoku ryby, to szansa na złowienie dużego okonia jest w tym miejscu bardzo duża. Lubię takie miejscówki, zwłaszcza jesienią, gdy ryby przebywają u podstawy stoków i łatwo je nie tylko zlokalizować, ale i złowić. W miejscach o takim charakterze można ustawiać łódź na wiele sposobów i większość będzie skuteczna. Ja preferuję dwa typy ustawień. Pierwszy zależy od powierzchni szczytu górki. Jeśli szczyt górki jest rozległy, kotwiczę na nim, lecz bliżej stoku opadającego w stronę wyspy. Jeżeli górka jest niewielka, staję przed jej szczytem od strony otwartej wody, tak, aby prowadzić przynętę nie tylko po stoku pod górę, ale także po płaskim szczycie górki, który znajduje się blisko łodzi. Czasami, gdy mimo obecności ryb nie mam brań, ustawiam się w dołku między wyspą a górką i prowadzę przynętę w dół. Ta niepozorna zmiana pozwala czasem otworzyć wodę i złowić kilka ryb, dlatego warto o tym pamiętać, obławiając górkę znajdującą się niedaleko wyspy.
Zawietrzny brzeg wyspy
Obecność wyspy nie zawsze gwarantuje znalezienie okoni, ale warto sprawdzić każdą, nawet z pozoru mało atrakcyjną miejscówkę. Niektóre mało urozmaicone wyspy nie graniczą z górkami, nie tworzą też garbów wcinających się w wodę o zróżnicowanym nachyleniu. Ich stoków nie pokrywają pasy trzcin czy podwodnej roślinności, a dno opada równomiernie. Takie monotonne miejsca często okazują się najlepsze, choćby dlatego, że odwiedzające je okonie wpływają w łowisko regularnie, więc jeśli jesteśmy nad wodą często i dobrze rozpracujemy daną miejscówkę, to na pierwsze brania możemy czekać z zegarkiem w ręku. Najlepsze są wyspy porośnięte liściastymi drzewami, których korony hamują jesienny wiatr. Gdy wieje z zachodu, ustawiam łódź po wschodniej stronie wyspy w zacisznym miejscu. Nad ogrzaną słońcem płytszą częścią stoku gromadzi się drobnica, która przyciąga okonie. Dno w takich miejscach jest zazwyczaj dość twarde i piaszczyste, pokryte nieregularnie połamanymi gałęziami drzew, będących kryjówką dla białorybu i kamuflażem dla drapieżników. Kotwiczę zazwyczaj w zasięgu rzutu do wyspy, by prowadzić przynętę zarówno prostopadle, jak i równolegle do niej. W takich miejscach najwygodniej łowi się małymi i średnimi ripperami na główkach od 5 do 15 g.
Twardy stok z kantem
Wyspy, tak jak podwodne górki, mają dookoła swą podstawę, często w postaci płaskiego blatu lub bardzo łagodnego stoku. Miejsce, w którym twardy stok wyspy spotyka się z płaskim fragmentem dna, to warty obłowienia obszar, przy którym przebywają okonie i inne jeziorowe drapieżniki. Jeśli stok jest dość regularny i nie pokrywają go gałęzie ani inne podwodne przeszkody, to ryb należy szukać właśnie w okolicach kantu. Oczywiście nie oznacza to, że tylko w tym obszarze dna możemy spodziewać się brań. Na stoku także złowimy rybę, ale najczęściej przebywają one u podstawy wysp, na nieco głębszej wodzie. Łódź najlepiej ustawić u podstawy wyspy na płaskim dnie. Takie ustawienie umożliwi nie tylko prowadzenie przynęty po stoku w dół w kierunku kantu, ale także równolegle do niego. Obłowienie go z lewej i prawej burty łodzi, a także wykonanie kilku kontrolnych rzutów w kierunku płytszej części stoku powinno wystarczyć, pod warunkiem że okonie przebywają w miejscówce. Głębiej położone kanty obławiam zazwyczaj przynętami miękkimi, imitacjami niewielkich ryb i raków. Twardy stok wyspy warto też obłowić kogutem na niezbyt ciężkiej główce (około 8–15 g). Każdy, kto próbował obłowić tą przynętą okoniowe miejsce, zdaje sobie sprawę, że koguty to przynęty nie tylko na sandacze.
Choć każde łowisko rządzi się swoimi prawami, a pływające w nich okonie mają specyficzne upodobania, pewne cechy są dla wszystkich jezior wspólne. Pływając po swoich jeziorach przypomnijcie sobie moje wskazówki. Być może pomogą Wam zbliżyć się do największych okoni, które chętnie odwiedzają rejony wysp. Październik to świetny czas na okonie, wykorzystajcie go jak najlepiej…
Tekst i fot. Rafał Mleczak
Doskonały materiał szkoleniowy. Brawo Panie Rafale!