Z Jędrkiem Chorążyczewskim – przedstawicielem i konsultantem popularnej w Polsce marki przynęt gumowych ukraińskiego producenta FishUp, rozmawia redaktor „Wędkarskiego Świata” – Mateusz Porada.
„Pasiaste starorzecza„
Mateusz Porada: Jędrek, głównym celem Twoich wędkarskich wypraw w zimowych i wczesnowiosennych porach roku oprócz pstrągów są okonie. Dlaczego to właśnie temu drugiemu gatunkowi poświęcasz dużo czasu nad wodą w tym okresie?
Jędrek Chorążyczewski: Wraz z początkiem stycznia, liczba gatunków, którym mogę poświecić czas się bardzo zawęża. Okonie to gatunek, który występuje praktycznie wszędzie i mogę je łowić cały rok. Jednak to właśnie zimą nabiera tej wyjątkowości poprzez obieranie przydennego trybu żerowania i diametralną zmianę swojego menu.
M.P.: Podczas rozmowy wspomniałeś, że Twoimi ulubionymi łowiskami okoni w „zimnych porach roku” są starorzecza. Czym powinno charakteryzować się takie łowisko, aby mieć szansę na spotkanie z okazałym garbusem?
J.C.: Dokładnie tak! Starorzecza są rewelacyjnymi łowiskami na jesienno- zimowy czy też wiosenny czas. Jest to spowodowane migracją ryb na tzw. zimowiska. Na tego typu miejscach możemy spotkać każdy wielkorzeczny gatunek, ale odpowiednio dobrana technika i sprzęt skutecznie ograniczają przyłowy, a my możemy się skupić na głównych celach naszych wypadów. Zarówno doświadczony jak i początkujący spinningista nie będzie narzekał na brak radości z łowienia, nawet jeśli ryby nie będą
rekordowe. Starorzecze z potencjałem powinno mieć kilka ważnych cech. Najważniejszą z nich jest dopływ wody z rzeki. Jeśli w odpowiednim momencie rzeka będzie miała za niski stan wody, a dopływ do starorzecza będzie niedostateczny, to nie mamy co liczyć na efekty. Kolejną kwestią jest dostęp. Im ciężej dostać się do łowiska tym lepiej dla nas. Mamy szansę spotkać się z rybami nieprzełowionymi,
skorymi do intensywnych brań.
M.P.: Czy starorzecza to jedyne obiecujące łowiska okoni? Czy w tym okresie koncentrujesz swoją uwagę także na innych rodzajach wód?
J.C.: Oczywiście nie jedyne, ale myślę, że mają największy potencjał. Są to bardzo obiecujące i owiane lekką tajemniczością miejsca. Ten dreszczyk emocji spowodowany jest tym, że nigdy nie możemy być do końca pewni co siedzi na drugim końcu zestawu. Nastawiając się na okonie możemy liczyć również na grube jazie, dynamiczne, waleczne klenie czy np. leszcze, które w zimowy czas chętnie wzbogacają swoje menu o organizmy żywe. Oczywiście wraz z nabieranym doświadczeniem możemy minimalizować niechciane przyłowy np. ze względu na ich okresy ochronne, dobierając odpowiednie przynęty oraz techniki prowadzenia.
M.P.: Zimą i na przedwiośniu kluczowe jest odpowiednie dopasowanie się do bieżących warunków atmosferycznych nad wodą, które często są dla nas niesprzyjające – niskie temperatury, opady śniegu itd. Bywa i tak, że zima pogodowo bardziej przypomina późną jesień. Jaki to ma wpływ na aktywność okoni?
J.C.: Mateusz, na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie. Podczas mojej przygody z „zimnymi” okoniami, przeżyłem wiele zaskakujących i nieprzewidywalnych zachowań. Zdarzało się, że brań nie uświadczyłem przez cały dzień, pomimo, że pogoda wydawała się być idealna, a na następny dzień, podczas skoków ciśnienia brały jak w amoku…
Jednak zachowania okoni możemy przypisać do konkretnych miesięcy w założeniu o wzorce pogodowe jakie w nich występują. Na początku sezonu zimowego, który dla mnie zaczyna się na początku listopada, okonie bardzo dobrze żerują. Można je łowić różnymi metodami, których wspólnym mianownikiem jest oscylowanie przynętą w pobliżu dna. Niezależnie czy łowimy drop shotem, czeburaszką czy jig rigiem itp. Ważne, aby animacje przynętą wykonywać przy dnie, ponieważ tam jest stołówka okoni. Im dalej w sezon tym łowienie staje się wolniejsze. Zestawy są lżejsze, a na atomowe brania nie ma co liczyć. To są szachy, których partie wygra ten sprytniejszy. I niestety często są to pasiaste! Przedwiośnie często niesie za sobą topniejący lód, a to oznacza, że nasze szansę wzrastają. Drapieżniki żerują, a my możemy się pokusić o nieco dynamiczniejsze wędkowanie.
M.P.: Ważną rolę odgrywa przygotowanie sprzętowe. Obecnie rynek wędkarski jest bogaty w ofertę sprzętu dedykowanego do ultralajta, w tym te przeznaczone do połowu okoni.
J.C.: Tak jak wyżej wspomniałem. Im dalej w sezon, tym łowię lżej, wolniej a brania są delikatniesze. Powoduje to dość zawężony wybór jeśli chodzi o zestawy zabierane nad wodę. Jeśli o mnie chodzi, zawsze mam na łowisku jeden komplet. Na początku od razu zaznaczę, że żyłkę wybieram gdy temperatury spadają poniżej zera, a plecionkę zawsze gdy jest na „plusie”. Jestem miłośnikiem krótkich wędek, więc mój wybór pada na patyk o długości 183cm, cw. 1-4gr i akcji fast o pełnym, głębokim ugięciu. Kołowrotek musi być lekki, a więc stawiam na rozmiar 1000 i wadze nie przekraczającej 160 gr. Plecionką nawiniętą po rant szpuli jest zazwyczaj japońska linka o przekroju 0.1 – 0.2PE. Zestaw zawsze zakończony jest fluorocarbonem 0.12-0.18mm.
M.P: Zimowe łowienie ospałych okoni oznacza wybór konkretnego rodzaju przynęt. W przeciwieństwie do letnich pór roku, kiedy często sięgamy po przynęty twarde – woblery i błystki – zimą najskuteczniejsze są gumowe imitacje larw, ważek, raczków itd. Jak wygląda skład Twojego pudełka?
J.C.: Zgadzam się, w zimnych miesiącach, najskuteczniejsze są gumowe imitacje. W moich pudełkach dominują raki, larwy ważki, larwy pływaka zółtobrzeżka czy widelnice. Niemałą rewolucję wywołały raki, których potencjał nad wodą zdominował inne przynęty. Wraz z kolejnymi sezonami na rynek były wprowadzane coraz to nowe modele naśladujące podwodne skorupiaki i larwy.
Ten postęp dał możliwość wyboru, a z biegiem czasu nowe imitacje święciły swoje triumfy.
M.P.: Wspomniałeś, że w tym czasie sięgasz po metody prezentacji przynęt za pomocą zwykłej główki, czeburaszki i drop shot. Kiedy, i w jakich okolicznościach sięgasz kolejno po te rodzaje zbrojeń?
J.C.: Niestety nie ma z góry pasującego wzoru. Każda metoda może mieć swój dzień lub nawet porę dnia. Zawsze zaczynam od czeburaszki czyli według mnie najskuteczniejszej metody. Jeśli to zawodzi to sięgam po drop shot lub jig rig. Główki jigowe zostawiam na okres letni, ponieważ nie da się nimi operować na tyle wolno, aby były efektowne.
M.P.: Jaka jest Twoim zdaniem przewaga czeburaszek wolframowych nad ołowianymi, zwłaszcza w przypadku np.1-3g. W jaki sposób dobierasz wielkość haczyków i ich rodzaj zbrojąc swoje przynęty?
J.C.: Pierwszą dużą zaletą jest mniejsza średnica przy tej samej wadze względem ołowiu. To pozwala na dalsze rzuty. Oczywiście jest to bardziej korzystne pod kątem wizualnym. Kolejnym atutem jest wysoka twardość wolframu. Dzięki niej podczas połowu na twardym żwirowym dnie, czeburaszka po kontakcie z nim wydaje dźwięk, który interesuje ryby. Ważne, aby odpowiednio dobierać kolor obciążenia pod
kolorystykę i specyfikę wody. Zawsze stosuję haki offsetowe. Metodą prób i błędów, wyselekcjonowałem zbrojenie ograniczając się do offsetów. Wyższa skuteczność zacięć, mniej spiętych ryb i pewniesze brania. To najważniejsze atuty. Ultra light w moim wydaniu to przynęty do maksymalnie 2″ a więc haki offsetowe „micro” będą w rozmiarach #6 , #8 oraz #10
M.P.: Jędrku, w imieniu własnym oraz Czytelników WŚ serdecznie dziękuję za poświęcony czas i rozmowę. Życzymy Ci wielu owocnych przygód z okoniami w roli głównej.
J.C.: Ja również dziękuję za rozmowę.