Z wiązek łowienia na koguta ze zbiornikiem zaporowym jest nierozerwalny i to nie podlega żadnej dyskusji. Ja także stosuję koguty na różnego rodzaju zaporówkach. Niemniej jednak daleki jestem od ortodoksji wędkarskiej i gdy mam szansę na sukces, stosując gumę, to bez sentymentów zakładam właśnie ją. Ale po kolei.
KOGUT
Koguty są dobre na ryby potarłowe, wciąż jeszcze pobudzone i agresywne. Czyli w czerwcu. W pudełku mam modele białe i brązowe, ale także niebieskie lub czarne z żółtym akcentem. Dwa ostatnie przydają się, gdy dwa pierwsze zawodzą. Te kolory po prostu muszą wyjąć sandacze niechętne do współpracy. Kogutem łowi się szybko, opukując dno. Rzut, poderwanie z kija, kasowanie luzu, opad. Bum. I od początku. Tym, co trzeba koniecznie podkreślić, jest to, że nie ma co bawić się w długi opad, który z kogutem jest nieskuteczny. Do wolnego opadu są inne wabiki. Ja łowię kogutem w miejscach co najwyżej o niewielkim spadku. W czerwcu stawiam na mocne uderzenie od dna i agresywne prowadzenie przynęty. W związku z tym moje wabiki muszą być mocno przeciążone. Co przez to rozumiem? Otóż na wodę o głębokości 2–3 m stosuję koguty o wadze 18 i 24 g. Gdy natomiast zależy mi na wyjątkowo mocnym i szybkim walnięciu w dno, zakładam koguta 32-gramowego.
Ciąg dalszy artykułu autorstwa Michała Krzyżanowskiego na stronie 21 WŚ 06/2021.
Zachęcamy również do prenumeraty Wędkarskiego Świata – szczegóły tutaj.