Archiwum dnia: 31 października 2020

san

Oddanie do użytku w 1968 r. zapory w Solinie w ogromnym stopniu wpłynęło na San, który w okolicach Leska i Zagórza z krainy brzany zmienił się w górską rzekę. Zrzuty wody z zapory sprawiają, że latem w Sanie woda jest zimna i dobrze natleniona, a zimą stosunkowo ciepła, co powoduje, że rzeka praktycznie od Zwierzynia do Zagórza nie zamarza. Są to idealne warunki dla ryb łososiowatych i lipieni, które zostały introdukowane w połowie lat 70. ubiegłego wieku. Ryby w tak świetnym dla siebie środowisku przystąpiły do naturalnego tarła. Głowacice najpierw pojawiły się w Hoczewce – dopływie Sanu. Był to narybek przywieziony przez prof. Andrzeja Witkowskiego oraz Mieczysława Kowalewskiego z ośrodka w Łopusznej. Podczas V Mistrzostw Świata w Wędkarstwie Muchowym w 1985 r. nieznana ryba pozbawiła zawodników much, rwąc cienkie przypony. Były to wyrośnięte głowacice, które spłynęły do Sanu z Hoczewki. Pierwsze osobniki były łowione głównie na spinning. Prekursorem łowienia głowacic…

Dowiedz się więcej

wedkarz

Dzień przed naszą wyprawą nasz kolega z Bieszczadów zamieścił informację, że złowił rybę. Czy to wpłynęło na naszą decyzję, tego nie wiem, ale postanowiliśmy z Krzyśkiem tam pojechać. W czasie drogi rozmawialiśmy o głowacicach, pracy i tak nie wiedząc kiedy, dojechaliśmy do Leska do kolegi strażnika po całoroczne licencje. Chwila rozmowy z Pawłem, co, gdzie, jak, kiedy itd., po czym wsiedliśmy do auta i udaliśmy się poniżej na odcinek tzw. mięsny. Tak jest tu nazywany i sama nazwa mówi wszystko. Wędkarze biją tu wszystko, co złowią. Cieszy nas brak śladów kół samochodowych. Już nad brzegiem sprawdzamy, czy nie ma także śladów niedźwiedzia, który w zeszłym roku pojawiał się w okolicy, gdzie łowiliśmy, i trochę napędził nam strachu. Tym razem jest okej, nie ma misia. Niemniej jednak widzimy ślady człowieka, czyli puszki po piwie i inne śmieci, które sprzątamy po kolegach wędkarzach. Następnie ja biorę się za zbieranie chrustu na ognisko,…

Dowiedz się więcej

woda

Zarybienia wywołują wielkie emocje. Część wędkarzy żąda jak najczęstszego zarybiania atrakcyjnymi z naszego punktu widzenia gatunkami, bo uważa, że jest to najszybsza droga do zasobnych łowisk. Ja nie jestem ichtiologiem, ale jako wędkarz z wieloletnim stażem jestem zdania, że zarybienia to zło konieczne. Używam określenia „zło konieczne”, bo wiele naszych wód jest poddanych olbrzymiej presji węd- karskiej i rybackiej, a poza tym – co najgorsze – nie ma należytej ochrony tarlisk, więc bez zarybień nasze wody stałyby się bezrybną pustynią. W moim przekonaniu powinniśmy ze wszystkich sił dążyć do tego, by ryby w naszych wodach nie pochodziły ze sztucznego tarła, będąc poniekąd rybami z probówki, lecz w 100% były efektem naturalnego rozrodu. Każdy ichtiolog, z którym rozmawiałem na ten temat, przyznaje mi rację, ale… To „ale” to my i wszystko to, co zwiemy cywilizacją, która w nieodwracalny (chyba?) sposób zmieniła porządek naturalnego świata, jak również operaty rybackie, które bardzo często…

Dowiedz się więcej

3/3