Majówka, czyli grill, chillout i tłumy wędkarzy nad wodą!
Długi weekend majowy to okazja do pierwszego w roku odpoczynku, gdy temperatury są już wysokie. Tłumy ludzi chętnie odwiedzają miejsca, gdzie można rozpalić grilla, wypić zimne piwko i spotkać się ze znajomymi. Dla wędkarzy majówka to często rozpoczęcie sezonu spinningowego. A już z pewnością jego głównej części.
Wiosenne bolenie. Jak je łowić? Gdzie ich szukać?
Zbliża się maj, który dla wielu wędkarzy jest początkiem sezonu spinningowego. Wiąże się to głównie z faktem, iż zaczyna się sezon szczupakowy. Jest to również miesiąc, kiedy to woda staje się znacznie cieplejsza, a słońce składnia ryby to wypływania z zimowych kryjówek. Bolenie to wyjątkowe drapieżniki, pod każdym względem.
Bolenie z wody stojącej
Zaczynając parę lat temu przygodę z wędkarskim kajakiem, w ogóle nie myślałem o łowieniu boleni. W planach były szczupaki, okonie oraz sandacze zamieszkujące niewielkie zbiorniki. Szybko się jednak okazało, że kajak z napędem nożnym świetnie radzi sobie także na dużych wodach. Można nim pokonywać dość szybko spore odległości, a podczas płynięcia cały czas łowić. Zacząłem myśleć o większych zbiornikach, gdzie występują bolenie i ubiegłoroczne wakacje poświęciłem właśnie tym rybom. Łowienie boleni w stojącej wodzie wymaga sprawnego przemieszczania się po znacznym obszarze, a wędkarski kajak idealnie się do tego nadaje. Ponadto bolenie to płochliwe ryby, często żerujące tuż pod powierzchnią, a kajak jest na tyle mały, a przede wszystkim niski, że mogę w zasadzie niezauważony podpłynąć dość blisko żerujących rap. Nie oznacza to oczywiście, że łowienie boleni w stojącej wodzie z innych jednostek pływających, czy nawet z samego brzegu, mija się z celem. Łodzie, pontony czy belly boaty w większym lub…
Opaskowe bolenie
Znakomita większość polskich spinningistów z niecierpliwością przebiera nogami na samą myśl o zbliżającej się majówce. Pozostaje tylko kwestia wyboru: „zacząć od boleni czy szczupaków?”. Ja od wielu lat bez wahania wybieram bolenie. Całą zimę i początek wiosny spędzam, snując się po niewielkich ciurkach, krainach pstrągów, kleni i jazi. W maju totalnie poświęcam się mojemu ukochanemu, ulubionemu łowisku – mazowieckiej Wiśle. Moim głównym celem są bolenie. MAJOWA MIEJSCÓWKA W pierwszych tygodniach boleniowego sezonu raczej omijam szybkie warkocze ostróg czy śródrzeczne przykosy. Na te miejsca będę zaglądał w cieplejszych, letnich miesiącach. Wiosna to dla mnie przede wszystkim pora na łowienie na opaskach. Dla mniej wtajemniczonych opaska to sztucznie umocniony odcinek rzecznej burty, mający na celu zapobiegać jej wymywaniu przez uderzający w nią w tym miejscu nurt rzeki. Nie każda opaska będzie obfitowała w bolenie, a tym bardziej duże osobniki. Odpowiednie wytypowanie miejsca jest kluczem dla udanych połowów. Ciąg dalszy artykułu Kamila Grzelaka…
Drapieżniki z małej rzeki
Kiedyś ubolewałem nad faktem, że nie mieszkam nad dużą rzeką. To właśnie tam – jak mi się wydawało – mam szansę na spotkanie z dużymi drapieżnikami. Niemal co weekend jeździłem do Głogowa, Sandomierza czy Szczucina. Aż przyszedł moment, że trzeba było się przeprosić z moimi wodami. Zaczęło się od startu w zawodach spinningowych,które rozgrywano na lokalnych wodach. Trzeba było się ich nauczyć. Trochę trwało, nim zrozumiałem, że nawet w niewielkiej rzece, można spotkać okazałe szczupaki, sandacze czy bolenie. Cenna każda dziura Mijał maj, potem okres letniej kanikuły a efektów nie było widać. Pojedyncze ryby, zazwyczaj niewielkich rozmiarów, były klasycznym przyłowem. Żadnych reguł czy prawidłowości. Aż przyszło gorące i suche lato i rzeki zaczęły odsłaniać swoje tajemnice. Nad brzegami górnej Odry i Wisły spacerowałem godzinami, obserwując i zapamiętując gdzie znajdują się najgłębsze i najciekawsze miejsca. Kiedy jesienne deszcze przykryły całą rzekę, wiedziałem już, nad który fragment rzeki mam się udać.Skrupulatnie obławiałem…
Zaporowe bolenie
Lato w pełni. Większość z nas już dawno zapomniała o majowych wyprawach za rzecznymi boleniami. W tym roku powódź pozmieniała plany wielu wędkarzom rzecznym i chociaż nasze ukochane rapy były chimeryczne, ryby wyjeżdżały i to dosyć regularnie. Zupełnie inaczej wygląda to na zaporówkach. Bolenie wiosną są daleko od brzegów. Żerują gdzieś w toni i ciężko je namierzyć. Lepiej nie tracić sił i zająć się w tym czasie łowieniem szczupaków lub okoni. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i poczekać na cieplejsze i pełne słońca dni sierpnia. Żeby skutecznie i powtarzalnie łowić zaporowe bolenie, trzeba nauczyć się zwyczajów tych pięknych i walecznych ryb. Niezbędnym do tego będzie uważne obserwowanie wody. Jest kilka czynników, na które warto zwrócić uwagę, zanim założymy na koniec zestawu boleniowy wobler. Po pierwsze: temperatura wody. Musi być na tyle ciepło, aby drobnica pojawiła się pod powierzchnią wody. Wówczas rapy widać i słychać z daleka, pokazują się w całej…
Muchowy boleń
Moja przygoda z boleniami zaczęła się stosunkowo późno. Być może spowodowane to było pozorną trudnością w połowie tego gatunku. Co prawda na początku zmagań towarzyszył mi spinning, ale poniższy tekst będzie dotyczył, w moim mniemaniu, wyższej szkoły jazdy czyli oczywiście metody muchowej. Muszkarstwo pochłonęło całe moje wędkarskie życie i stawia przede mną coraz to nowe wyzwania zgodnie z postanowieniem, aby złowić każdy gatunek występujący w Polsce, właśnie tą metodą. Czas spędzony nad wodą nigdy nie jest stracony. Obserwacja przyujściowych odcinków rzek nizinnychi żerujących boleni dała mi nadzieję na zastosowanie muchówki. Szczególnie, że były to wyjścia do rojących się chrustów czy jętek. Problem był w tym, że pomimo ostrego wylotu owadów, bolenie nie zawsze zbierały jez powierzchni. To jedna z przyczyn, dlaczego droga do wygranej nie była prosta. Zmieniając kolejno pory dnia i podając naprzemiennie mokre i suche muchy w końcu trafiłem na magiczną godzinę. Recepta na sukces? Ciąg dalszy artykułu…