Uzmysłowienie sobie tego, w jaki sposób na przestrzeni lat zmieniało się moje podejście do łowienia troci, skłoniło mnie do podjęcia próby skrótowego opisania rozwoju tej dziedziny wędkowania w Polsce.
O rozwoju wędkarstwa trociowego w Polsce najlepiej świadczy porównanie sprzętu niegdyś stosowanego z dzisiejszym. Kiedyś nie wyobrażałem sobie łowienia na wędkę lżejszą niż o górnym ciężarze wyrzutu do 60, a nawet 80 g oraz o długości 3–3,2 m. Kij musiał być bardzo sztywny i szybki oraz – siłą rzeczy – cięż- ki. Ponieważ na ogół łowiłem w krzakach i innych trudno dostępnych miejscach, blank takiej wędki musiał mieć określoną liczbę wzmacniających oplotów, no i gruby lakier, a to wszystko przekłada się na dużą masę. Do tego dodajmy oczywiście mocny i niezawodny koło- wrotek. Przez lata używałem Cardinala C4, którego uważałem za najlepszy na świecie, jeśli chodzi o łowienie troci. Przy wszystkich swoich zaletach C4 swoje jednak ważył… No i wreszcie to, co najbardziej istotne – żyłka. Standardem były średnice 0,30 i 0,35 mm. Gruba i sztywna, ale jednak żyłka.
Ciąg dalszy artykułu na stronie 12 WŚ 09/2020.
Zachęcamy również do prenumeraty Wędkarskiego Świata – szczegóły tutaj.