Kryzys wieku średniego… Tak ostatnio ktoś skwitował moją opowieść z kolejnej wyprawy wędkarskiej. Uśmiałem się, ale zacząłem się nad tym zastanawiać. W końcu doszedłem do wniosku, że skoro tak jest, to mam go już od ponad 20 lat.
Chodzi o robienie rzeczy, o których w pewnym wieku nie powinno się już myśleć. A że moje życie kręci się wokół wędkarstwa, stawiam sobie nowe wyzwania na tym właśnie polu. Nie inaczej było w roku ubiegłym. Jestem świadom swojego wędkarstwa. Świadomie wybieram łowiska, metody, czy gatunki ryb, na które chcę zapolować. Ale to nie znaczy, że nie mogę porwać się na coś nowego, nieznanego. Dla mnie to nie kryzys wieku średniego, a chęć samorozwoju. I chociaż o wędkarstwie wiem dużo, ciągle znajduję coś, czego jeszcze nie próbowałem. Ubiegły sezon wędkarski zaczął się spokojnie, bez fajerwerków. I chociaż po głowie chodziły mi różne pomysły, pstrągi, klenie i okonie zdominowały pierwszy kwartał 2019 roku.
POWRÓT DO MUCHY
Nie pamiętam, czy to był jeszcze marzec, czy może już kwiecień. Siedziałem nad (jak mi się zdawało) doskonale znanym fragmentem pstrągowej rzeki i z bezradnością obserwowałem, jak dziesiątki ryb żerowały na powierzchni. Od kilku godzin bezskutecznie próbowałem je przechytrzyć wszystkim, co miałem w spinningowym pudełku. I nagle mnie olśniło. Po co kopać się z koniem – pomyślałem. Wróć tutaj z muchówką. W drodze do domu uśmiechałem się sam do siebie. Tak mi się spodobał ten pomysł. Wprawdzie ostatni raz użyłem sznura 15 lat temu, ale to trochę jak z jazdą na rowerze. Tego się nie zapomina. Dwa dni zajęło mi skompletowanie niezbędnego sprzętu, od znajomych muszkarzy wysępiłem trochę much, streamerów, nimf itp. I ponownie ruszyłem nad rzekę. Znowu poczułem się jak dziesięciolatek, który z bambusowym kijem łowił ogromniaste kiełbie na pobliskiej rzeczce.
Ciąg dalszy artykułu autorstwa Wojciecha Krzyszczyka na stronie 22 WŚ 02/2020.
Zachęcamy również do prenumeraty Wędkarskiego Świata – szczegóły tutaj.
Zobacz też: