Czas po wakacjach to jeden z moich ulubionych okresów na intensywniejsze połowy. Nad wodami ubywa wakacyjnych wędkarzy oraz kąpiącej się młodzieży. Robi się cicho i spokojnie, a więc i ryby zaczynają intensywniej żerować. Czas zatem ruszać na szybkie nocki.
We wrześniu zbiorniki zaczynają pustoszeć, a zatem mam większe pole manewru do łowienia. Ryby doskonale czują, że presja wędkarska spada i zaczynają wyjadać wszelkie pozostałości zanęt z dna. Zostaje im coraz mniej pokarmu w wodzie, co wykorzystuję do maksimum. Szykuję swoje miejscówki, regularnie donęcając co 2–3 dni w zależności od tego, jak często mogę być nad wodą. Powoli spada także temperatura wody, co doskonale czują ryby, ale jeszcze nie schodzą głębiej, a żerują w tradycyjnych miejscówkach. Woda jest na tyle ciepła, że to świetny czas na grube połowy w większej ciszy i spokoju.
REGULARNOŚĆ
Kluczem do sukcesu jest regularność łowienia, a przede wszystkim nęcenia. Szykując sobie wrześniową miejscówkę, zaczynam wraz z końcem sierpnia, regularnie zanęcając moje łowisko. Przyzwyczajam ryby do tego, gdzie mają dobry pokarm. Doprowadza to z czasem do tego, że karpie traktują moją miejscówkę jak naturalne żerowisko, a przecież o to chodzi, żeby jak tylko poczują głód, w pierwszej kolejności przypływały do mojej stołówki.
Ciąg dalszy artykułu autorstwa Pawła Szewca na stronie 78 WŚ 09/2022.
Zachęcamy również do prenumeraty Wędkarskiego Świata – szczegóły tutaj.