Jak łowić jazie w kwietniu na spinning

Migruję razem z jaziami

W kwietniu rozumowanie nizinnego spinningisty wydaje się proste i pozbawione większych dylematów – klasyczne drapieżniki mają okres ochronny, więc celem są jazie i klenie w rzekach. A warto się przyłożyć, bo szansa na okazowego jazia jest spora. Ryb szukam w średnich rzekach i na odcinkach ujściowych mniejszych cieków. Takim łowiskiem jest np. górna Wisła i jej dopływy, ale myślę, że podobne prawidłowości i schematy miejsc mogą obowiązywać w innych regionach.

Mamy już ustalone, co łowimy, ale na tym oczywiste sprawy się kończą, bo oto pojawiają się różne kwestie losowe, które wpływają na wędkarskie wyniki. Jaka była zima – mroźna i długa? Czy może szybko przeszła w przedwiośnie? Czy mamy stabilny wzrost temperatury? Czy raczej mieszaninę frontów z obfitymi opadami? Dodajmy do tego jeszcze wahania poziomu wody i mamy już sporo kombinacji tego, w jakim kwietniu może przyjść nam łowić. W tej plątaninie pogodowej musimy jednak przyjąć jakąś taktykę i spróbować wycisnąć z tego miesiąca jak najwięcej.

Dotrzymać im kroku

Na początku kwietnia jazie są już po tarle lub właśnie je kończą. Co za tym idzie, większość z nich zaczyna stopniowo spływać z małych rzek do większych. Naszym celem powinno być zatem wstrzelenie się w ten rytm spływania i podążanie za nimi. Absolutnie nie wolno przyspawać się do jednego miejsca i biczować go przez kolejne dni, bo może się okazać, że jazie już je minęły. Na początek wejdźmy śmiało w górę małej rzeki i spróbujmy tam zlokalizować ryby. Będzie nam trochę łatwiej, jeśli na rzece są progi lub przeszkody wodne, które wyznaczają granicę wędrówki dla jazi. Warto też zaopatrzyć się w polaroidy, ponieważ wiosenne jazie łatwo zauważyć, jak buszują przy brzegach lub leniwie wygrzewają się pod powierzchnią.
Jeśli nie uda nam się zlokalizować ryb wzrokowo i brań nie ma, to schodzimy stopniowo w kierunku ujścia, a także obławiamy strefę ujścia. Gdzieś w końcu powinniśmy zastać jazie i to będzie dobry punkt wyjściowy do łowienia w kolejnych dniach.

Punkty kontrolne

Oczywiście warto odwiedzać stare i sprawdzone miejsca sprzed lat, ale różnie bywa z ich skutecznością. Ta w głównej mierze zależy od wspomnianych zależności pogodowych, a w konsekwencji od tego, na jakim etapie wędrówki aktualnie są jazie. Miejscówki z zeszłych sezonów traktuję jako „punkty kontrolne” do ustalenia, gdzie kręcą się ryby.
Kolejne (idąc w dół rzeki) punkty kontrolne uruchamiane są sukcesywnie z biegiem pory roku. Trochę zaburzyć może to wszystko załamanie pogody lub nagły przybór. Tendencja spływania zostaje wprawdzie zachowana, jednak ryby mogą zostać dłużej w jednej strefie lub zdecydowanie przyspieszyć spływ. Zazwyczaj po mocnym załamaniu pogody akcja poszukiwania jazi zaczyna się od nowa.

Na opasce

Wraz z rozkręcającą się wiosną jazie spływają z małych rzek i zaczynają zajmować miejsca w dużej rzece. Jakaś część oczywiście upodoba sobie dopływy i będzie tam stacjonować, ale ilościowo będzie ich zdecydowanie mniej, a do tego w małej rzece staną się bardziej ostrożne. Dlatego wolę skupić się na tej drugiej, mobilnej grupie jazi. Dobrym typem miejscówki jest kamienna opaska, znajdująca się w pobliżu ujścia dopływu. Żerujących na niej jazi możemy spodziewać się tuż przy brzegu, dlatego poruszamy się możliwe cicho, przykucamy i kryjemy się, za czym tylko się da. O łowieniu w towarzystwie raczej nie ma co myśleć.
Mile widziane są też lekkie przybory wody, które sprawiają, że ryba kryję się w załamaniach linii brzegowej. Wtedy obowiązkowo obławiamy zalane trawy i podmyte burty.

Pracowite poranki

Kwietniowe jazie łowiłem w ciągu całego dnia, jeśli jednak solidnie przygrzeje na przełomie kwietnia i maja, to ryby zaczynają kaprysić. Raczej nie żerują już cały dzień i mogą przejawiać zachowania typowo letnie. Warto wtedy zameldować się na opasce już o świcie i liczyć na poranne żerowanie.
O poranku właśnie zdarzało mi się obserwować płetwy ogonowe jazi wystające spomiędzy kamieni niemalże na brzegu. W takich sytuacjach może być trudno poprowadzić wobler i obrotówkę odpowiednio blisko ryb. Dlatego warto mieć w pudełku czarny twisterek i podrzucić go jaziom pod nos. Co ciekawe, dobra jaziowa opaska może pozostać w naszym kalendarzu wędkarskim na dłużej. W lecie dochodzi jeszcze tura wieczorowa, która może być niezłym wstępem do letniej nocki opaskowej i rozgrzewką przed rybami innego kalibru.

Sprzęt nie łowi

W Internecie i gazetach znajdziemy wiele informacji sprzętowych na temat wiosennego spinningu. Chyba większość wędkarzy oczytała się już z jaziowymi parametrami wędek, tj. wolniejsza akcja, żyłka 0,14–0,16 itd. To wszystko prawda, ale nie ma co tworzyć iluzji, że do złowienia jazia potrzeba specjalistycznego sprzętu, bo inaczej to na pewno zaliczymy jajo. Jaź i kleń to ryby, które możemy łowić niemal każdym rozsądnym zestawem. Jedynym kryterium jest to, aby dało się operować lekkimi przynętami i posyłać je na przyzwoite odległości. Prawdopodobnie na szybszych wędkach zalicza się więcej spadów, chociaż nigdy takiej statystyki nie prowadziłem. Przyzwoite jazie łowiłem na trzymetrowe kluchy i krótkie spinningi pstrągowe.
Natomiast zdecydowanie bardziej opłaca się poświęcić energię i czas na poszukiwanie ciekawych przynęt jaziowych. W dopływach sprawdzają mi się woblery 2–3,5 cm z wyraźnie wyczuwalną pracą przy wolnym prowadzeniu. Całkiem niezłe są też obrotówki w rozmiarze 0 i 00, chociaż nie w każdym miejscu uda nam się je dobrze zaprezentować. Łatwiej jest to zrobić na opasce, ale tutaj częściej sięgam po najmniejsze woblery – poniżej 1–3 cm.
Stawiam na czernie i brązy z kolorowymi akcentami, a gdy te barwy zawiodą, wracam do natury – imitacji srebrnej rybki. Im cieplej w wodzie i na brzegu, tym chętniej sięgam po małe smużaki.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Cios za cios

Istotną sprawą dla osób zaczynających przygodę z jaziem może być sposób zacinania. Często brania mają charakter miękkich przytrzymań. Najskuteczniej jest zacinać wtedy ze znacznym opóźnieniem, w dość flegmatyczny sposób. Podobnie zacinamy, gdy łowimy powierzchniowo i brania są w zasięgu wzroku. Wymaga to pewnej wprawy i wyczucia, a także uwzględnienia charakteru wędki.
Zdarza się, że jazie walą w przynętę z takim impetem, iż nie ma mowy o jakimś kontrolowanym i lekkim zacięciu. Odruchy wędkarskie są po prostu silniejsze i na mocny cios odpowiadamy równie mocno. Paradoksalnie, te mocne brania częściej kończą się spadem niż te delikatne.

Nie ma mocnych

Na koniec pozostaje mi zachęcić wszystkich do wiosennych spacerów nad rzeką. Nie zawsze będą one owocne pod kątem wędkarskim, ale nad wodą w kwietniu dużo się dzieje i warto po prostu w tym uczestniczyć. Warto też kojarzyć łowienie jazi bardziej z czymś w rodzaju polowania i przyjemnej przygody, a nie ze sprzętowym bólem głowy i skomplikowaną wiedzą tajemną. Nie ma co zrażać się wyjazdami na pusto, bo na wiosenną aurę i ryby czasami po prostu nie ma mocnych.

Szymon Rąpała

ZOBACZ TAKŻE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *