Search
Close this search box.
Search
Close this search box.

Powrót „ducha”, czyli…boleniowa majówka

Boleniowa majówka

Mój spinningowy maj trwa półtora miesiąca. Rozpoczyna się 1 maja, a kończy 15 czerwca. Z pudłem wypełnionym drobiącymi woblerami nabijam kilometry wzdłuż brzegów nizinnego Wisłoka. W jednej z przegródek mam wyjątkowe przynęty, które teraz szczególnie wpisują się w gust boleni. Boleniowa majówka – dziś to jest temat przewodni naszego artykułu. Zapraszam!

Boleniowa majówka

Ten niezwykły weekend przypomina mi pięknie ukwiecone na żółto mleczami łąkowe doliny i hałasujące w pobliskiej rzece rapy. Dawniej w maju, jeszcze kilka lat temu, prym – do spółki z przywołanymi bolkami – wiodły szczupaki. Jednak ze względu na stopniowy spadek ich pogłowia w podkarpackich małych i średnich rzekach miesiąc ten postanowiłem w całości poświęcić srebrnym torpedom. Na szczęście walory smakowe boleni są średnie, więc nie są tak chętnie odławiane jak szczupaki.

majówka nad małą rzeką

Teraz odpuszczam nawet  ulubionym kleniom, które w ciepłej wodzie przygotowują się lub odbywają tarło. Co prawda nie są one prawnie objęte okresem ochronnym, ale serce i etyka nakazują mi zachować kleniową wstrzemięźliwość. Powracam do nich zwykle w połowie czerwca. Zakazany owoc smakuje najlepiej, dlatego by nie kusić losu, pozostawiam w domu wszystkie kleniowate przynęty, a pakuję do kamizelki tylko boleniowe zabawki. To właśnie nimi przez najbliższe 45 dni intensywnie mieszam wodę. W tej starannie wyselekcjonowanej grupie znajdują się woblery, które określam mianem tzw. łowców boleniowych głów. Są nimi zaprezentowane na zdjęciu “duszki”.

Woblery boleniowe

Duszki – przynęty, które „otwierają” wodę

Pamiętacie, jak pisałem o duchach (czyli przynętach pomalowanych na biały kolor), w artykule pt. „Uwierzyć w ducha?”. Wówczas w swoich spostrzeżeniach przedstawiłem je jako świetne wabiki głównie na klenie i okonie. I są nimi nadal. Wiele lat wcześniej Marek Szymański opisał białego jerka jako swoją tajną broń na szkierowe szczupaki a śnieżnobiały wobler był przez kilka ostatnich sezonów tajemnicą dobrych trociarzy. Potęgę bieli docenili też w swoich wyrobach najwięksi wytwórcy woblerów, jak choćby fińska Rapala w białej wersji modelu Oryginal. 

Moc drzemie w białych woblerach

Jednak na tym potencjał duchów się nie kończy. Maj przywita nas często podniesioną i przybrudzoną wodą w rzekach, a to idealny czas na reaktywację „ducha” w wersji boleniowej. Z wyjątkiem swojej bieli lub bieli z niebieskim podbrzuszem, jest to klasyczny, niczym specjalnym nieróżniący się od innych wobler boleniowy. Ma on drobną, oszczędną, migotliwą akcję, często ledwo zauważalną przez wędkarza. Z doświadczenia wiem, że kolor ten w tym miesiącu w przedziwny sposób wodzi ryby na pokuszenie. Potrafi zdziałać cuda, podczas gdy inne woblery w naturalnej kolorystyce zawodzą. Tak samo teraz, jak i w innych porach roku na trąconej wodzie. Zbiera żniwo w postaci ładnych boleni także wieczorową porą, zarówno przed zachodem słońca, jak i po nim. Bywa przydatny wczesnym rankiem oraz w ciągu dnia, pod warunkiem większego zachmurzenia i małej przejrzystości wody.

piękna rzeka do łowienia boleni

Boleniowa majówka – Czy rozmiar ma znaczenie?

W zależności od tego, w jakiej rzece przyjdzie nam spinningować – średniej, takiej jak Wisłok, czy większej – jak San, Wisła, warto wyposażyć się w przynęty o różnej wielkości, począwszy od 3,5-centymetrowego narybku, przez najczęściej stosowane przeze mnie „piątki” i „siódemki”, a kończąc na modelach 9-, 11-centymetrowych i nawet dłuższych. Wszelkie dodatki w postaci rzeźbionych w woblerze łusek uważam za zbędne. Działają bardziej na komfort psychiczny łowiącego. Nie przekładają się na większą liczbę brań. Występują także wersje duchów z domieszką brokatu lub wmontowaną w środku grzechotką, z pomocą których nieraz skusiłem rybę, zwłaszcza w miejscach, w których inne, typowe boleniówki się im opatrzyły.

Jak prowadzę „ducha”?

Podobnie jak inne drobiące przynęty. Mianowicie unikam podawania go w dół rzeki i ściągania pod prąd. Rzucam woblerem pod prąd lub w poprzek nurtu i ściągam w szybkim lub umiarkowanym tempie przy powierzchni, z krótkimi przystankami. W tym czasie „duch” opada, a po ponownym poderwaniu go do góry najczęściej następuje branie. 

Krótkie podsumowanie

Jak widzicie, moja fascynacja „duchami” nie osłabła, ba – nawet się zwiększyła. Bolki to kolejny gatunek potwierdzający atrakcyjność tej przynęty. Pomalowany na biało wobler nie jest jedynie okresowym hitem czy sezonowym objawieniem. To przynęta, która z pewnością zasługuje na tytuł „czarnego”, przepraszam – białego konia. 

Ciekawostka I – Protoplastą boleniowego „ducha” było tzw. dziwadło. Nietypowa przynęta niebędąca woblerem ani błystką. Główny element (bazę) stanowiło białe piórko (z gęsi lub kaczki), które owijało się ołowianym drutem i zbroiło w kotwiczkę. Na większych rzekach piórko wbijało się w ołowianą oliwkę. 

Ciekawostka II – Duchem może być także guma (twister bądź ripper) w jednolitym białym kolorze albo maźnięty na biało trzonek aluminiowej łyżki lub widelca.

Tekst i fot. Mateusz Porada

Obserwuj nas

ZOBACZ TAKŻE

PODOBNE POSTY

ZOBACZ TAKŻE

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Miesięcznik Wędkarski Świat – Oprócz nowoczesnego wędkarstwa, na łamach “WŚ” propagujemy zdrowy styl życia, ciekawe formy rekreacji, turystykę krajową i zagraniczną.