Archiwum dnia: 2 listopada 2021

Słowo się rzekło, kobyłka u płotu, jak głosi staropolskie przysłowie, a więc przyszedł czas na omówienie przynęt twardych używanych do łowienia okoni. Jesień to czas prawdziwych okoniowych żniw. Pasiaki ruszają na intensywny żer, ale zachowują się bardzo chimeryczne. W poprzednim numerze opisałem różne możliwości wykorzystania przynęt gumowych, teraz przyszła pora na klasykę. Kojarzy nam się ona przede wszystkim z przynętami oldschoolowymi, wypada zatem zacząć właśnie od nich, a konkretnie od najbardziej oldschoolowej z nich, czyli wahadłówki. BŁYSTKA WAHADŁOWA O tym, że w niektórych sytuacjach jest wręcz niezastąpiona, decydują różne czynniki. Jednym z nich jest olbrzymia różnorodność modeli: wąskie i szerokie, imitacje uklejek i karasków, mniej lub bardziej zamiatające tyłem czy kolebiące się na boki. Mogą działać na zmysł wzroku lub na linię boczną ryb. Prawdę mówiąc, mój okoniowy asortyment wahadłówek jest praktycznie kopią pstrągowego. Wśród nich wysoko cenię mikrokarlinki, działające właśnie na linię boczną ryb, ale także wydłużone mikrowyderki, które…

Dowiedz się więcej

Listopad to okres, kiedy na sandaczowych łowach obowiązuje zasada: powoli, spokojnie i delikatnie. Z pogodą w listopadzie bywa różnie, dlatego nie sposób przewidzieć, jaka będzie aura i jak się będą zachować ryby w konkretnym roku. Dlatego też moje dzisiejsze wskazówki postarałem się sformułować tak, aby pasowały do najczęściej spotykanych w ostatnich latach warunków pogodowych. I mimo że opisane dalej sposoby na ogół mi się sprawdzają, to jednak nie pokuszę się o określenie ich jako zawsze skutecznych w każdej sytuacji. Jak chyba każdy wie, ryby (w tym sandacze) są ściśle zależne od warunków pogodowych, które decydują o ich apetycie i szeroko pojętym wigorze. Do tychże warunków zaliczamy ciśnienie atmosferyczne, temperaturę wody, nasłonecznienie, kierunek i siłę wiatru. Ciąg dalszy artykułu autorstwa Michała Krzyżanowskiego na stronie 14 WŚ 11/2021. Zachęcamy również do prenumeraty Wędkarskiego Świata – szczegóły tutaj.

Przypomina mi się historia z rozpoznawania nowego łowiska. Pojechałem wtedy z dwoma kolegami na zupełnie nieznaną nam wodę. To był koniec listopada, ale temperatura powietrza wahała się w granicach 4–6 stopni. Naszym celem były szczupaki. Tradycyjnie wcześniej sprawdziłem dostępne materiały w Internecie na temat łowiska, na które się wybieraliśmy. To były dwa połączone ze sobą kilkusetmetrową rzeką jeziora. Rzeka wpadała do większego z nich, które było znacznie głębsze i następnie przepływała do mniejszego jeziora (nie przekraczającego 5 m głębokości). Nurt między jeziorami był dość wolny, a sam wlot rzeki do mniejszego jeziora bardzo płytki (do 1,5 m), z płaskim, piaszczystym dnem. Generalnie całe mniejsze jezioro wyglądało podobnie (dno było płaskie). Większe jezioro już na mapie batymetrycznej kusiło świetnymi miejscówkami. Spady przy wyspach, głębokie dziury, górki podwodne, itp. Po zwodowaniu łodzi na mniejszym jeziorze szybko udaliśmy się na większe. Plan był prosty. Szukamy skupisk białorybu, który o tej porze roku powinien…

Dowiedz się więcej

3/3