Dwie godziny
Piękna pogoda nie daje mi spokoju i choć nadmiar obowiązków nie ułatwia zadania, w końcu udaje mi się wyrwać nad rzekę. Niespełna dwie godziny dzielą mnie od zmroku, ale pełny optymizmu jadę nad Wartę. W myślach jak mantrę powtarzam słowa mojego przyjaciela znad Odry, który wyznaje zasadę, że lepiej przez godzinę łowić w dobrym miejscu i o dobrym czasie, niż bez efektów włóczyć się cały dzień nad rzeką. Skuteczność, wygoda i nuta ekscytacji wynikająca ze spontaniczności. Chyba właśnie za to pokochałem wieczorne wizyty nad rzeką. Niewielkie oczekiwania, które potrafią przerodzić się w krzyk radości, i wędka, której nigdy nie wyciągam z bagażnika. Tak! Każdy, kto kiedykolwiek uciekał w ten sposób od otaczającej rzeczywistości, zrozumie, jakie uczucie towarzyszy nieplanowanej przygodzie. Tej, która ogranicza się do spojrzenia na rzekę i wykonania kilku rzutów na napływ, oraz tej pełnej niespodzianek i brań, które skutecznie podnoszą adrenalinę. JECHAĆ JAK PO SWOJE Odległość łowiska od…