Woblerowa zima
Pamiętam dokładnie moją pierwszą wyprawę na zimowe pstrągi. Jako młody chłopak, wychowany nad nizinnymi, mazowieckimi wodami, między grudniem a marcem łowiłem głównie okonie spod lodu. Pewnego dnia jednak wszystko się zmieniło. Jedna wyprawa, pierwszy potokowiec, złowiony w magicznym otoczeniu dzikiej rzeki, meandrującej przez pokryty białym puchem las sprawiły, że sprzęt podlodowy spoczął na dnie szafy na długie lata. Od tej pory wraz z nadejściem nowego roku, do pierwszych podrygów wiosny w mojej głowie jest miejsce na tylko jeden gatunek, pstrąg potokowy! Debiut nad zimową rzeką poprzedziły miesiące kompletowania sprzętu i wiedzy, którą to chłonąłem jak gąbka, czytając jednym tchem każdą kolejną publikację doświadczonych pstrągarzy. Opowieści o wielkich, wręcz egzotycznie kolorowych rybach, zdjęcia malowniczych rzeczek w puszystej, śnieżnej scenerii oraz woblerów, arcydzieł struganych w różnych zakątkach kraju, będących kwintesencją historii polskiego, wędkarskiego rękodzieła. Obraz tych przynęt „z duszą” zapadł w mą pamięć tak mocno, że mimo upływu lat, klasyczny wobler ze…